64 zgłoszenia, z czego 50 proc. od kobiet, 6. miejsce na niemal 70 światowych lokalizacji pod względem rekrutacji, 200 osób na widowni, 20 finalistów, 2 zwyciężczynie. Tak w liczbach można podsumować Falling Walls Lab Warsaw 2022. Dwa lata temu przeprowadziliśmy jedną z najskuteczniejszych na świecie rekrutacji, usłyszeliśmy wiele pozytywnych słów z sektora nauki i biznesu. Mimo to kolejnych edycji konkursu nie ma. Dlaczego? O powodach pisze Natalia Osica, inicjatorka pierwszej edycji FWL Warsaw.
Powstała próżnia
Jak napisał w zeszłym roku Błażej Dawidson, który od 16 lat jest osadzony w temacie komunikacji naukowej, przez wiele lat w Centrum Nauki Kopernik: Falling Walls Lab jest dowodem na to, jak bardzo potrzebne są formaty, które umożliwiają spotkanie środowiska naukowego, biznesu, administracji i społeczeństwa obywatelskiego. Napisał też, że formuła krótkich wystąpień naukowców zaczyna się upowszechniać i przekuwać w kolejne inicjatywy, a kiedy któraś z nich zniknie powstaje odczuwalna próżnia. No i powstała.
Co się stało, że ‘pro science’ już nie organizuje Falling Walls Lab?
Konkurs został zorganizowany w 2022 roku z pasji do tego, co robimy. Naszą misją jest zwiększanie liczby przedsięwzięć między nauką a gospodarką poprzez moderowanie obiegu informacji między nauką a otoczeniem gospodarczym. Organizacja wydarzenia, które daje perspektywę rozgłosu wyników badań młodych naukowców, a także tworzy atmosferę pozwalającą na dzielenie się wiedzą i doświadczeniem, to jeden z przykładów naszej aktywności, która wpisuje się w tę misję. Nie jest to jednak możliwe bez odpowiedniego wsparcia finansowego. Edycja 2022 została zorganizowana z oszczędności firmy, ale z perspektywą, że kolejne lata przyniosą wsparcie ze świata biznesu. Tak się jednak nie stało. Dlaczego?
Wróćmy do próżni.
Mówić o nauce „po ludzku” i krótko
Rola naukowców w życiu społecznym i gospodarczym rośnie i będzie rosła. Oczekujemy od tej grupy zawodowej coraz większego zaangażowania, otwartości i współpracy. Jednocześnie nie pomagamy im uczyć się, jak mówić o naukowych specjalizacjach “po ludzku” i jak opowiadać o wynikach badania w zrozumiały sposób.
Chcemy, aby w naszym kraju rozwijały się zaawansowane technologie, ale jednocześnie zapominamy (lub nie chcemy widzieć), że projekty z potencjałem na deep tech i przedsiębiorczy naukowcy to seria limitowana. Niestety, ale nie znaleźliśmy w sektorze biznesowym partnerów, którzy widzieliby wartość w tym, aby motywować akademików do zmiany myślenia o swojej pracy naukowej. Aby pozwolić im doświadczyć nowej perspektywy, a nawet skłonić do zaakceptowania faktu, że mówienie o nauce w ciekawy i zwięzły sposób jest i będzie “sine qua non”. Czy to na scenie, czy w przysłowiowej windzie, do dziennikarza czy inwestora.
Firmy chcą tu i teraz, natychmiast, a nauka tak nie działa
Po edycji w 2022 roku podjęliśmy próby, kontaktując się z ponad 20 firmami. Bez rezultatu. Odmowy lub brak odpowiedzi. Nasza szefowa dostawała wiadomości: “Natalia, ale czy zainwestowanie pieniędzy w FWL da nam dostęp do rozwiniętych technologicznie projektów?”.
Duże firmy chcą tu i teraz, zaraz, jak najszybciej. Za pomocą akceleratorów szukają projektów z sektora nauki na wysokim poziomie gotowości technologicznej. Używają hackathonów, aby uzyskać inspirację, nieraz dostać zalążek rozwiązania konkretnego problemu biznesowego. Co do zasady inwestują w rozwiązania, które pozwolą zoptymalizować ich działalność na rynku. I to jest w porządku. Firmy, aby przetrwać, muszą zarabiać, a właściciele chcą się bogacić.
Tylko dlaczego perspektywa strategicznego rozwoju spółek technologicznych jest zakładana zwykle na krótki okres i najczęściej nie uwzględnia pracy u podstaw i edukacji kluczowych interesariuszy, w tym wypadku obecnych i przyszłych naukowców?
Pula projektów naukowych, które są rozwinięte technologicznie i nie mają jeszcze inwestora niebawem się skończy. To nie jest worek bez dna. Analogicznie jest z przedsiębiorczymi naukowcami. Ci co mają biznes we krwi już mają swoje spółki. Reszta potrzebuje wsparcia, edukacji, motywacji, zachęt, docenienia, dobrego klimatu.
Presję na rozwój zaawansowanych technologii mamy systemowo od 16 lat, na papierze. Proces przestawiania gigantycznego i tradycyjnie zorganizowanego sektora na nowy tor myślenia wymaga cierpliwości i czasu. Duża część naukowców jest już w procesie uczenia się, jak jednocześnie uprawiać naukę bliską doskonałości, a jednocześnie aplikowalną. Kolejne pokolenia wchodzą do sektora. To oni dostarczą nam projektów, które będą interesujące z perspektywy biznesu. To jest jednak kwestia lat, a nie tu i teraz.
Brakuje nam wszystkim wspólnego punktu odniesienia. Nie pomaga nawet ESG
Nie chcemy głodu, epidemii, ubóstwa, wykluczenia. Potrzebujemy wody pitnej i sanitariatów, źródła energii elektrycznej. O tym są cele zrównoważonego rozwoju wyznaczone przez ONZ, o tym też jest znaczna część badań naukowych realizowanych w Polsce od dziesięcioleci. Zarówno podstawowych, jak i wdrożeniowych.
Naukowcy to ta grupa zawodowa, która jest najbliżej podstawowych wyzwań – środowiskowych, społecznych czy ekonomicznych. Ważnych dla ludzi, niekoniecznie dla biznesu. Naukowcy od dawna myślą o tym, jak ograniczyć głód, powstrzymać epidemie, zapewniać równy dostęp do edukacji. To nie mieści się w modelu biznesowym firm. Nie przekłada się na ich zysk, nie dotyka ich bezpośrednio (przynajmniej tak im się wydaje).
Dlatego jest tak ważne, aby naukowcy opowiadali nam o problemach, które widzą. Tych, które nie są osadzone w kontekście biznesowym również. Bo one są ważne dla nas wszystkich, w kontekście życiowym.
Wraz z SDG narodził się inny trzyliterowy konstrukt – ESG.
SDG to idea, która ma wytyczyć nowy kierunek myślenia i działania organizacjom, szczególnie z branży przemysłowej, którym zawdzięczamy jednocześnie komfort i gorszą jakość życia. Chodzi o to, aby włączyły w swoje działania społeczny i środowiskowy punkt widzenia. Wierzyliśmy w to, że ESG i SDG dadzą dodatkowy impuls do tego, aby wokół Falling Walls Lab zbudować w Polsce sieć partnerów biznesowych. Przecież przepływ informacji ze świata akademickiego do przemysłu jest kluczowy także i w tym przypadku.
Czy to oznacza, że Falling Walls Lab Warsaw nie będzie już w ogóle organizowany? Trzymamy się powiedzenia “Nigdy nie mów nigdy”, ale obecna perspektywa i oczekiwania od sektora nauki ze strony biznesu nie zapowiadają w tym zakresie pomyślnych wiatrów. Kiedy biznes poczuje współodpowiedzialność za przygotowanie naukowców do myślenia rynkowego?